Pierwszym krokiem na drodze do spełnienia musi być zapytanie siebie: co dla mnie znaczy być sobą? Czym jest dla mnie samorealizacja? – przekonuje Mateusz Grzesiak.
Wielu z nas ma świetne pomysły, a tylko nieliczni je realizują. Co nas powstrzymuje?
Brak działania spowodowany niewiedzą dotyczącą psychologii osiągnięć. To dyscyplina wiedzy ucząca w jaki sposób planować, czyli dokładnie i prawidłowo określać cele, umieć się do nich motywować, brać feedback by systematycznie usprawniać proces, zamieniać strategie na działania. Wszystkie lenistwa, wymówki, obwinianie innych o nasz los to tylko pochodne braku wiedzy, a więc świadomości.
Jak z tym walczyć? I w ogóle czy walczyć czy może zaakceptować to, że nie każdy z nas musi być wybitny, nie każdy musi być milionerem itd.?
Milionerem nie każdy musi być, rzadko kiedy jest to komukolwiek potrzebne. Amerykanie zrobili badania w których wykazano, że przy zarobkach powyżej 150 tysięcy dolarów rocznie przestaje zmieniać się poziom szczęścia, więc w gruncie rzeczy nie ma znaczenia, czy zarabia się potem więcej, bo już niewiele się zmieni. Między 2000 a 8000 złotych miesięcznie jest kolosalna różnica, ale między 20 a 50 tysięcy już nie mniejsza od strony jakości życia, mimo że finansowo bardziej opłacalna.
Zapytałbym więc, czym dla każdego jest samorealizacja i co to znaczy być sobą. Ludzie są szczęśliwi, gdy budują prawdziwe relacje, są kompetentni w tym co robią i mają autonomię, czyli wolność do podejmowania decyzji.
Ja odpowiedziałem sobie na to pytanie i wiem, co chcę w życiu osiągnąć i po sobie zostawić. Ci, którzy zrobią to samo, będą wiedzieli w którym kierunku iść. Wtedy nie ma żadnej walki, jest czysty umysł prowadzący do wyników.
Jeśli myślimy o zmianie w życiu np. nowej pracy, to czy jest na to jakiś dobry moment, np. kiedy na koncie mamy wystarczająco dużo oszczędności?
Dobry moment to spójne dojrzenie do decyzji o zmianie, po to by mieć motywację. Drugim warunkiem jest lepsza alternatywa niż dotychczasowa praca pod kątem finansowym, relacyjnym, etycznym i wieloma innymi. Trzeci to zrobienie tego mądrze: bez palenia mostów, kulturalnie, bezpiecznie. I przejawem tego ostatniego są właśnie oszczędności.
Czy zmiany w naszym życiu powinny być ewolucyjne np. poprzedzone długimi przygotowaniami czy czasem po prostu „warto iść na żywioł”?
Jedno i drugie, to różne modele. Rozwiązanie szybkie jest spekulacyjne – może nastąpić nagły wzrost, a po chwili mocny upadek, bo zmianom w rzeczywistości nie towarzyszy zmiana mentalności ani zdobycie nowych kompetencji, które jednorazowe wydarzenie mogłyby zmienić w przewidywalny i kontrolowany model. Wzrost ewolucyjny natomiast, czyli organiczny, jest bezpieczniejszy, ale wolniejszy.
Generalnie, wszystko co rośnie zbyt szybko (poza rakiem i zarodkiem ludzkim) jest poza równowagą i się zniszczy. Kulturysta biorący sterydy szybko rośnie i niszczy swoje serce. Wygrywający w totolotka ludzie tracą większość pieniędzy w ciągu 2 lat po wygranej. Bezpieczniej jest zamieniać jedną rzeczywistość na drugą w odpowiednim tempie. Czasem, jasna sprawa, trzeba przyspieszyć i lepiej robić to uważniej.
Wielu z nas często ma przeczucie w pewnym momencie, że ich praca czy studia, które skończyli nie są tym, co chcieliby w życiu robić. Jak należy odnieść się do takiego poczucia?
Większość ma takie przeczucie, bo większość żyje modelami rodzinno-kulturowymi bez tworzenia siebie. Należy się wymyślić w wielu kontekstach: stworzyć siebie jako rodziców, partnerów, czyjeś dzieci. Bez tego będziemy funkcjonować w czyichś pomysłach na nas i próbować coś zrobić z byciem pasywnym ojcem, który ma nakazane do domu przynosić pieniądze czy partnerką matkującą swemu mężowi. Większość ludzkich problemów nie ma nic wspólnego z jednostką, ale pochodzi z kultury. Oportunizm Brazylijczyka, marudzenie Polaków czy konserwatyzm ekstremalisty arabskiego nie mają z nimi jako osobami nic wspólnego – oni są po prostu nieświadomymi nośnikami kulturowych wzorców, płacąc rachunek za brak świadomości poprzednich pokoleń.