Maciej Aniserowicz
Programista z kilkunastoletnim stażem. Autor bestsellerowej książki „Zawód: Programista”. Od dekady udziela się w polskich społecznościach programistycznych. Prowadzi blog devstyle.pl, podcast DevTalk.pl oraz kanał na YouTube.
Mówi się, że zapotrzebowanie na programistów nieustannie rośnie. W samej Polsce potrzeba podobno ponad 50 tysięcy specjalistów IT. Czy wszyscy chętni mają zatem zagwarantowane swoje własne, ciepłe miejsce w tej branży?
Nowe realia
Jeszcze kilka lat temu można było odnieść wrażenie, że faktycznie tak jest. Pracę dostawał prawie każdy, niezależnie od zaangażowania i umiejętności. Te czasy jednak minęły. Zbytnio skupiamy się na liczbie „50 tysięcy”, ignorując do specyfikowanie: „specjalistów”.
O posadę junior developera (czy nawet stażysty) jest coraz trudniej. Bariera wejścia do zawodu była w ostatnim czasie tak niska, że rynek się nasycił. Teraz kandydaci muszą się postarać, by rozpocząć przygodę z „prawdziwą pracą”.
Jak te starania mogą przebiegać?
Najważniejszy obowiązek
Doskonałym rozpoczęciem kariery są praktyki zawodowe. Stanowią one świetny punkt wyjścia do dalszego rozwoju. Dlatego też warto dołożyć wszelkich starań, by te pierwsze tygodnie zetknięcia z prawdziwą pracą były jak najbardziej wartościowe.
Niestety, praktyki są czasami traktowane jako przykry obowiązek. To wielki błąd. Skupianie się wyłącznie na „podbiciu pieczątki”, zgoda na pracę polegającą na segregowaniu dokumentów, parzeniu kawy i wymianie tuszu w drukarkach to ogromna strata czasu i… strata ogromnej szansy.
Nawet ten jeden miesiąc cennego doświadczenia może potem procentować latami. Da temat do rozmowy podczas kolejnych – poważniejszych – rekrutacji. Zaświadczy o zaangażowaniu i poważnym podejściu do tematu. Odpowiedzialna osoba, planująca programistyczną karierę, musi myśleć o wartościowym stażu jako o swoim najważniejszym dotychczas obowiązku.
Start!
Rekrutacja na najlepsze programy stażowe nie różni się od rekrutacji na normalne stanowiska programistyczne. Trzeba wysłać CV, odbyć rozmowę rekrutacyjną i liczyć się z odmową. Taki proces często prowadzi do ambitnych zajęć.
Starając się o miejsce w programie letnich praktyk, warto trzymać rękę na pulsie już kilka miesięcy wcześniej. Trzeba obserwować ogłoszenia z wybranych firm, a nawet na własną rękę wyjść z inicjatywą. Kto wie, może uda się zagwarantować sobie stanowisko jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem rekrutacji?
Tłum
Gwarantem sukcesu – albo chociaż czynnikiem znacznie zwiększającym szanse powodzenia – jest wybicie się z tłumu tysięcy chętnych. Warto już wcześniej postarać się o jakikolwiek – dowolny! – punkt wyróżniający CV wśród innych aplikacji. Coś, co znajdzie się obok obowiązkowych – nieco nagich – danych o uczelni i szkole średniej.
Może udział w konkursie informatycznym? Może zdobycie certyfikatu? Może wygłoszenie prezentacji na zajęciach? A może realizacja jakiegoś projektu na własną rękę? Opcji jest dużo. Liczy się jakakolwiek inicjatywa.
Nie trzeba wiele – wystarczy cokolwiek. Nawet jedna nadobowiązkowa aktywność pozwoli przedstawić się firmie jako ambitna młoda osoba, gotowa do podjęcia nowych wyzwań.
Wyrzeczenia?
Zachęcam, by wymagające praktyki stały się celem numer jeden. Celem, za którym – nawet bez wynagrodzenia! – przeprowadzimy się na miesiąc do innego miasta. Celem, za którym będziemy gotowi jechać przez całą Polskę na rozmowę rekrutacyjną. Celem, któremu podporządkujemy nawet kilka miesięcy swojego życia.
To pierwsze zawodowe doświadczenie jest bardzo istotne. Zdecydowanie warto postarać się, by wyciągnąć z niego jak najwięcej. Warto… a w przyszłości te starania prawdopodobnie także się opłacą.