Branża IT charakteryzuje się mnogością pasjonatów.
Maciej Aniserowicz
Programista z kilkunastoletnim stażem. Autor bestsellerowej książki „Zawód: Programista”. Od dekady udziela się w polskich społecznościach programistycznych. Prowadzi blog devstyle.pl, podcast DevTalk.pl oraz kanał na YouTube.
Dla wielu programistów codzienne obowiązki są więcej niż pracą. To nasze hobby! Realizujemy się, pogłębiając zainteresowania i otrzymując za to godziwe wynagrodzenie.
Brzmi jak marzenie? Tak!
„Pasjoholizm”
Latami czerpałem z takiego błogosławieństwa. Niestety, nie wszystko złoto, co się świeci. Można się tym zachłysnąć, zapomnieć o umiarze i zatracić w nieustannej pogoni za… nie do końca wiadomo czym.
Programistyczne ambicje przybierają czasami postać rywalizacji. Nie jest to tzw. „wyścig szczurów” czy walka o stanowiska, ale raczej: próba zaimponowania w środowisku przed znajomymi programistami. Kto mniej spał, kto więcej kodował, kto wypił więcej kawy, poszedł spać o świcie, by po trzech z powrotem godzinach być na posterunku. Przy komputerze. Sami sobie narzucamy rygor nadgodzin, mimo że nie ma takiej konieczności. W imię czego? Pasji i spełnienia.
Warto zatrzymać się w biegu i spróbować zdefiniować to zjawisko. Wykreślić z równania „pasję” i obiektywnie odpowiedzieć: co pozostaje? A pozostaje po prostu nieustanna praca. Pracoholizm ukryty pod płaszczykiem szczytnych celów i spełnienia jest równie niebezpieczny, jak w każdej innej sytuacji!
Dokąd zmierzamy?
Z jednej strony: ciężka praca daje cenne doświadczenie. Poszerzamy horyzonty i zwiększamy swoją wartości na rynku. Tak, pozycja eksperta rodzi się w bólach, poprzez poświęcenie i zaangażowanie!
Jednak jest to alarmowy tryb pracy i na dłuższą metę nie może się sprawdzić. Wypełnianie każdej godziny programowaniem nie pozwala na danie z siebie choć trochę więcej, gdy faktycznie zajdzie taka potrzeba.
W ten sposób zaniedbujemy też dywersyfikację zainteresowań oraz wielokierunkowy rozwój. Z biegiem lat hobby może przeistoczyć się w monotonny kierat, a brak innych umiejętności spowodować problem z odnalezieniem się w nowej rzeczywistości. Dopiero wyłączenie środowiska programistycznego umożliwia zapoznanie się z innymi wartościowymi dziedzinami oferowanymi przez życie.
Należy także pamiętać o zdrowiu. Młodym osobom, nowym w branży, ten temat może wydawać się abstrakcją. Wystarczy jednak spojrzeć na nieco starsze roczniki, by poznać konsekwencje braku umiaru. Niejednokrotnie w środowisku programistów mamy do czynienia z prawdziwymi kontuzjami! Bóle pleców, kolan i nadgarstków mogą dać się we znaki, a nieodpowiednie odżywianie dopełnia smutnego obrazu.
Perspektywa często zmienia się po 30-stce. Wtedy zaczynamy doceniać relaks, czas na aktywność fizyczną czy wreszcie zwykłe przespanie minimum 6 godzin w ciągu nocy. Walka z uzależnieniem od programowania – konieczna przy powrocie do „normalności” – wcale nie jest łatwa!
Umiar przede wszystkim!
Taką sytuację powodują różne czynniki. Sami zainteresowani w specyficzny sposób interpretują pojęcie „pasji”. Nieraz przez „pasję” rozumie się poświęcanie każdej chwili na wykonywanie jednej określonej czynności, w tym przypadku: programowania. To pułapka. Powinniśmy zadbać, by te codzienne zawodowe obowiązki obfitowały w wyzwania i możliwości rozwoju.
Bycie programistą-pasjonatem nie musi oznaczać programowania od świtu do nocy! Wręcz przeciwnie, świadomy programista potrafi połączyć pasję do programowania z innymi aktywnościami. Można być prawdziwym pasjonatem przez „tylko” 8 godzin dziennie. To i tak bardzo dużo!
Zawód programisty jest wyjątkową profesją. Daje spełnienie, satysfakcję i – często – możliwość poznania wspaniałych ludzi. Warto traktować to jako maraton, a nie sprint.